sobota, 16 marca 2013

Rozdział 8

  Moich chłopaków szuka policja. Już wiem, co takiego ukrywali. Włamali się do apteki. Jeśli ich złapią, pójdą siedzieć za działkę. Z pewnością, bo mieli po osiemnaście lat. Ciężko mi w to wszystko uwierzyć. Wciąż borykam się z pytaniem, dlaczego mi nic nie powiedzieli? Bali się, że ich wsypię? Myślałam, że jestem jedną z nich... Ani mi się śni. 
  Znudzona wrzuciłam jeszcze parę koszulek na stertę i zamknęłam walizkę. Kończę nowy rozdział życia? Być może. Nie wznowię kontaktów z przyjaciółmi i moim ukochanym, wtedy pewnie mój świat znów stanie w miejscu. Jedynie czas będzie mnie informował, że nadal tu jestem. 
   Przemierzaliśmy kolejne miasta i miejscowości, przyglądałam się tabliczkom i drogowskazom przemijającym wraz z krajobrazem. Przede mną siedział tata, obok niego ta wredna suka. W sumie wyglądała na bardzo młodą, to pewnie dlatego, że jest kosmetyczką. Miała blond włosy, szczupła i zgrabna. J e s z c z e  szczupła. Odrzucało mnie na samą myśl o tym. Naprawdę starała się nawiązać ze mną kontakt, być miła. Naiwna. Nienawidzę jej. Kolejne godziny minęły tak samo. Na noc zatrzymaliśmy się w pięciogwiazdkowym hotelu. Bez wątpienia zasłużył sobie na to miano.
  Pływałam sobie na basenie, rozmyślając. Nawet uśmiechał się do mnie pewien ładny chłopak. Ciekawe, czy z Davidem już koniec? N a s  koniec. Smutne, czy żenujące? Kobieta taty, Agnes, słodko uśmiechała się do mnie w saunie. Każdy ma prawo do własnego życia, ale bardzo ciężko było mi się pogodzić z tym, że ona zastępuje miejsce mamy. Kochałam ich, gdy byli razem, szczęśliwi. Dobre czasy.
  Wyjechaliśmy wcześnie rano. Tata pozwolił mi wybrać, w jakim mieście chciałam (tymczasowo) mieszkać. Poznań. Bez wątpienia. Miasto raperów. Byliśmy tam już po południu. Ojciec, z furą kasy, wynajął mi oddzielny apartament. Wszystko w nim było kremowe, nieskazitelnie czyste i ułożone.
  Rzuciłam walizkę koło łóżka i wyszłam na ulicę. Poczułam się, jak w domu. Jakby ktoś nagle odnalazł mnie po wielu latach samotnej wędrówki. W Londynie było mnóstwo turystów, obcokrajowców. A tu? Wszyscy mówili po polsku. Wiem, że to mogło wydawać się banalne. Dla mnie - piękne. Od razu zauważyłam też inne różnice. Starsze budynki były podniszczone, nikt ich nie odnawiał. Idąc chodnikiem spotykałam mnóstwo ćpunów, serio. Potrafiłam już ich odróżnić. No i mnóstwo sklepów z uliczną modą. To nie jakieś tam ciuchy dla biedaków, tylko drogie ubrania dla ludzi kochających rap. W Anglii mi tego brakuje. Weszłam do jednego ze sklepów, gdzie było mnóstwo full capów. Naprawdę, cała ściana była nimi zapełniona. Podeszłam do kasy z czarnym LA 7 1/4. Facet w dredach i koszulce z napisem Świat jest piękny, tylko ludzie to ku*wy patrzył na mnie podejrzliwie. "Co tu robi taka porządna dziewczyna z ładną twarzą i kasą w kieszeni? Tak, ziomek, ja też słucham rapu, jestem łajzą i ćpam. Nie noszę się w takich ubraniach ze względu na modę." - prowadziłam w myślach dialog sama ze sobą. Mądre to. Założyłam nową czapkę i szłam sobie dalej. W budce zapłaciłam za loda włoskiego o smaku czekoladowo-waniliowym. Na schodkach przed blokiem siedziało trzech chłopaków koło siedemnastki. Szatyn w okularach patrzył na mnie znacząco. Bardzo przypominał mi Davida. Zatrzymałam się i uśmiechałam do nich szeroko. 
  - Czeeeść - wyszczerzyłam się jeszcze szerzej - Jak leci?
  - Dobrze, kotku, a ty jak się masz? - szatyn odwzajemniał uśmiech.
  - Nieźle.
  - Co taka ładna dziewczynka robi tutaj sama? - zapytał chłopak z sześciopakiem na brzuchu i rozszarpaną blond czupryną.
  - Żyję. Nie za gorąco ci, młody? 
  - Nie - wstał i objął mnie w pasie gryząc mnie zarostem w ramię. - Jestem Kuba. W okularach Adam, ziomek obok to Maciek. 
  Rozmawialiśmy do zmroku. Potem oznajmili, że muszą się zmywać, bo policja przeczesuje ulice. Oddalili się kawałek. Adam zatrzymał się, obejrzał na mnie i sprawiał wrażenie, jakby go olśniło.
  - Ej, a może pójdziesz z nami? - słodko wpatrywał mi się w oczy z proszącym wyrazem twarzy.
  Stałam przez chwilę, żeby go podpuścić, a potem podeszłam do niego unosząc jeden kącik ust do góry. Weszliśmy do mieszkania Kuby. W tym momencie dowiedziałam się, że mam do czynienia z kolejnymi narkomanami. Znajdowało się tam mało mebli, zaledwie kuchenka, lodówka i stół, malutka łazienka i składane łóżko. Ściany były nagie i wszystko pachniało biedą. Tak nie musiało być, to ich wina. Otaczała mnie hip hopowa społeczność, wszyscy chodzili w dresach o każdej porze roku. Z wyjątkiem Adama, on był w dżinsach. Parę dziewczyn spało na podłodze, miały pocięte nadgarstki. Inni siedzieli, słuchali muzyki, nie odzywali się wcale. Na stole leżały brudne igły i pompki. Część tych ludzi już przegrało życie, mieli popuchnięte ręce, brali, bo inaczej nie umieją. Każdego dnia budzili się w obawie, że nie zdobędą działki. Patrzyli nieruchomo przed siebie. Pozostali nic nie mówili, bo i co mieliby mówić? Rozmarzeni siedzieli sobie spokojnie. Głusi na wszystko, nie myśląc o niczym. Zdałam sobie sprawę, że jestem jedną z nich. Wszyscy byliśmy wpierdoleni w to bagno. Tak, jak i moi przyjaciele w Anglii. Zatęskniłam za nimi. Obecni uważali się za rodzinę (chociaż nie byli spokrewnieni), a moja była dwadzieścia cztery godziny stąd. Nie odmówiłam narkotyku, ale wzięłam mało. Jeszcze stać było mnie na to. Muszę z tym skończyć. Oświeciło mnie patrząc trzeźwo na ćpunów. To nie ludzie, to wraki. 
  Kuba i Maciek zostali, Adam zabrał mnie autobusem do centrum, do nowego budynku. Szklanego, wielkiego wieżowca. Nie zapaliłam światła. Usiadłam na łóżku, w jego pokoju. Podziwiałam czarne miasto. 
  - Skąd się tu wzięłaś? Nigdy wcześniej nie widziałem tak... idealnie pasującej osoby do mojego życia.
  - Na co dzień mieszkam w Londynie. Rozmawiam po polsku, bo mój tata jest stąd. Kocham ten kraj - rozmawialiśmy cicho, patrząc na świecącą przestrzeń.
  - Dlaczego więc tu nie zostaniesz?
  - Nawet mogłabym... Tata kupiłby mi mieszkanie. Pewnie z Agnes zostaliby ze mną. No ale wiesz, wychowałam się tam. I mama na mnie czeka. Chyba chciałabym zostać, ale nie mogę - powiedziałam smutno
  Oderwał wzrok od szklanej ściany i popatrzył mi znacząco w oczy. Jak wcześniej. Serce zaczęło bić mi mocniej. Ręką dotknął mnie lekko w talii i wolno pochylił się do przodu. Położyłam dłoń na jego torsie i delikatnie odepchnęłam go nieprzekonująco. Złapał mnie mocniej obydwiema rękami i poczułam jego rozgrzane usta na moich. Chciałam odsunąć się do tyłu, ale moje ciało chyba było silniejsze od umysłu. Przestał i miałam nadzieję, że to koniec. Ujął mi twarz, jednocześnie nadal trzymając w pasie.
  - Lubię cię - wyszeptał.
  - Ja ciebie też - nie umiałam inaczej. 
  Zaczął całować mnie znowu, kładąc na plecy. Czułam jego ciepło, czułam, że nie mogę nic zrobić...


7 komentarzy:

  1. Jeden dzień i już wielkie LOVE ? Nie trochę za wcześnie ? Ale okey. Nie mieszam się :) Opowiadanie bardzo, bardzo, bardzo i jeszcze raz bardzo fajnie <3 Kocham to jak piszesz i o czym <3 Pisz dalej <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah :) To tylko w tej części wygląda jak 'wielkie LOVE'. Po za tym wydaje mi się, że tak właśnie stworzyłam tę postać... -Wszystko zdarza się za szybko. Zresztą jeśli nadal będziesz czytać to zobaczysz

    OdpowiedzUsuń
  3. Miłość od pierwszego wejrzenia? Jak dla mnie, trochę za szybko, ale za tym krokiem może ciągnąć się wiele interesujących sytuacji, także rozumiem zarys fabuły. :D Właściwie nie przepadałam za główną bohaterką, ale po tym rozdziale trochę pojęłam jej życie. Cóż, jest zagubiona i szuka wyjścia. Tylko jak na razie, to szukanie kiepsko jej wychodzi. Bynajmniej mam nadzieję, że w końcu odnajdzie wszystko, czego na razie nie posiada. ;)

    http://i-can-see-it-in-your-smile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogólnie jak dla mnie, to troszkę fabuła za szybko przemija. Szkoda, że nie rozwinęłaś nie co bardziej zarysu tej czwórki z Londynu. Może skupiłabyś się trochę na otoczeniu dziewczyny, nie tylko na niej? A... I jeszcze takia uwaga, jaka nasuwa mi się podczas czytania: dlaczego z Twojego opowiadania mogę wywnioskować: hip hop - ćpanie? Przepraszam, jeśli się czepiam, ale po prostu lubię zwracać uwagę na domysły lub inne takie, dziwactwa. Mimo wszystko czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam na myśli że hip hop to ćpanie. Po prostu ta opowieść jest w pewien sposób związana z moim życiorysem. Połączyłam te dwa zjawiska, tak jak to jest w moim otoczeniu.

      Usuń
    2. A, co do tego "przemijania fabuły", bez obaw. Moje "przyśpieszanie" i "zwalnianie" jest dokładnie przemyślane, ponieważ akcja zmierza w całkiem innym kierunku.

      Usuń